I o zespole I muzyka I wydarzenia I linki I rekomendacje I kontakt I galeria I powrót do strony głównej I

rys. Radek Rykaczewski

Bartłomiej Adamczak – perkusja;
Tomek Bergmann - git., wokal, bas;
Grzegorz Welizarowicz – bas, wokal, git,
Krzysztof Stachura – git.

Mordy są alternatywnym zespołem rockowym, wykorzystującym brzmienia zaczerpnięte z historii i tradycji awangardy gitarowej.
Muzykę Mord charakteryzuje przenikająca się, rozbujana przestrzeń. Punktem wyjścia w budowaniu kompozycji jest odnalezienie brzmienia właściwego dla danego kontekstu brzmień współistniejących. To samo dotyczy podziałów rytmicznych. W zasadzie można powiedziec, że muzyka zespołu z należnymi honorami pragnie ugościc dźwięki, podziały, frazy, aby stworzyć im naturalne środowisko, w którym będą mogły prawidłowo funkcjonować i tworzyć otwartą społeczność. Zespoł pozbawiony jest ambicji naśladowania innych twórców. Bywają czasem identyfikowani z polską sceną noisową (w latach 1997-2005 członkiem zespołu był znany z legendarnej Ewy Braun Marcin Dymiter aka Emiter), lub nowoczesnym/alternatywnym jazzem (w latach 2002-2005 w zespole grał Wojciech Jachna z min.: Contemporary Noise Quintet).
Materiał "Nobody" (2011) oraz materiał a.d. 2012 wyróżnia się tym, że po raz pierwszy w historii Mord prawie wszystkie utwory mają partie wokalne. Zespół nagrywa melodyjne, psychodeliczne songi. Utwory uzyskują nieraz progresywne formy zakorzenione w latach 60., nie stroniąc zarazem od electro-punku rodem ze sceny nowojorskiej, czy wycieczek gitarowych w stronę eksperymentalnego noise-jazzu. Melodyka i piosenkowość nowych utworów powoduje, że muzyka Mord jest bardziej komunikatywna i nie jest adresowana jedynie do wielbicieli awangardy.

______
Zespół Mordy powstał w Sopocie w 1994 roku.
Pierwsza płyta "Normalforma" (Antena Krzyku, 2000) została nagrana w 1998/99 roku w składzie: Marcin Dymiter (git., voc), Tomasz Bergmann (git, bas,voc), Grzegorz Welizarowicz (git, bas, voc) i Tomasz Rogoś (dr.). Zawierała utwory, nad którymi zespół pracował w latach 1996-1999. Było to instrumentalne granie oparte o krautrockową oraz dubową transowść, osadzone w postpunkowych, jazzowych, noisowych, a nieraz nawet trip-hopowych, czy też zbliżonych do współczesnej elektroniki brzmieniach. W momencie wydania "Normalformy'' na świecie inni tworcy rownież opublikowali eksperymentalne, instrumentalne, gitarowe płyty. Krytycy nazwali ten nurt Postrock. Płycie "Normalforma'' towarzyszyły entuzjastyczne recenzje czołowych polskich erudytów muzycznych. Rafał Księżyk anonsował nadejście "rocka po postrocku". Płyta znalazła się w zestawieniu 5-ciu najlepszych płyt roku 2000 wg. Gazety Wyborczej (wyrożniono tylko dwie rockowe płyty). Była ,,Płytą tygodnia'', a nastepnie ,,Płytą miesiąca'' w Radiostacji. Zespół koncertował w prestiżowych miejscach w kraju i za granicą, a wiekszość nakładu płyty sprzedała się poza granicami Polski.

Po wydaniu "Normalformy" skład zespołu wielokrotnie się zmieniał co owocowało krążkami o różnych stylistykach:

"Zapiski ze Styrchu" (Mordy Rec., 2002; Bergmann, Dymiter, Welizarowicz, Bartłomiej Adamczak - dr.)
"Of Fruits" (Post_Post, 2003; Adamczak, Bergmann, Dymiter, Joanna Charchan - sax),
"Antrology" (Tone Industria, 2004; Adamczak, Dymiter, Welizarowicz, Wojciech Jachna - trumpet),
"Wielkolud" (Mordy Rec., 2007; Adamczak, Welizarowicz, Marcin "Pan Dzidzia" Zabrocki – keys., Radek Rykaczewski – voc, keys)
"Nobody" (Nasiono Records, 32/2011, Adamczak, Bergmann, Stachura, Welizarowicz)

 

Po powrocie do zespołu Tomka Bergmanna w roku 2009 obecnie zespół sięga na "Nobody" ku własnym korzeniom /przyjaźń współkompozytorów Tomka Bergmanna i Grzegorza Welizarowicza była bezpośrednią przyczyną powołania do życia formacji/. Mordy dzisiaj wydają sie być dojrzalsze a zarazem energetyczne jak nigdy dotąd.

Skład Mord a.d. 2012, jest składem zbliżonym do tego z pierwszej próby zespołu, która odbyła się w 1994 roku. Brali w niej wtedy udział Adamczak (dr.), Bergmann (git), Rogoś (congas) i Welizarowicz (bas). Jedyna zmiana w dzisiejszej formule polega na tym, że zamiast Tomasza Rogosia skład uzupełnia gitarzysta Krzysztof ,,Kris '' Stachura.

>>historia
MORDY             

Zespół MORDY powstał w 1994 w Sopocie. Zespół wydał 6 płyt CD. W zespole występowali i nagrywali min.: Tomasz Bergmann, Tomasz Rogoś, Marcin Dymiter, Joanna Charchan, Wojciech Jachna Marcin Dzidzia Zabrocki inni. Zagrali ponad 100 koncertów w kraju i za granicą (Dania, Niemcy, Francja). Występowali min.: na festiwalu Dobra Muzyka Polska w Macon, Francja, na Moo Festival w Paryżu, na Terra Polska Festival 2006 w Berlinie, na festiwalu Zdaerzenia 2006 w Lublinie, na The Best Off 2007 w Gdańsku. W roku 2000 supportowali the EX.
Styl zespołu to wypadkowa tak różnych wpływów jak: noise, muzyka elektroniczna, rock alternatywny, jazz, dub, lo-fi, improwizacja, afrobeat, funk, acid jazz, space kraut, blues, itp. Porównywano ich do min.: SBB, Captaina Beefhearta, Can, Pop Group, Henry Cow, Velvet Underground, grup skupionych wokół Constellation, nawet do Franka Zappy. inspiracje: the Minutemen, firehose, Savage Republic, Magma, Sonic Youth, Swans, Fela Kuti i muzyka afrykańska, Sun Ra i Don Cherry, japońska awangarda, no wave, acid i experimental house.

Współpracowali także z min.: Larry'm Okey Ugwu i Ikenga Drummers, Maciejem Cieślakiem, Mikołajem Trzaską, Buniem, Siergiejem Chlebalinem, Krzysztofem Topolskim aka Arszyn, Jackiem Staniszewskim, Patrycją Kujawską, Zofią Esden-Tempską, Tomaszem Szymborskim, Lesem Rodi, Bożeną Zezulą, Cezarym Joczynem, teatrem Dada von Bzdulow, Teatrem Okazjonalnym, teatrem Good Girl Killer.
Od jesieni 2006 nagrywają we własnym studiu im. Adama Juniewicza w Sopocie.


rys. Radek Rykaczewski

WYBRANE RECENZJE:

"Zespoły z Polski, które mi się najbardziej podobają to jest Ścianka, Kristen, Something Like Elvis, Mordy - grupy, które nie grają muzyki podobnej do naszej. Ale bardzo dobrą, szczerą i mającą czad". Wywiad Łukasza Iwasińskiego z Robotemobibokiem na www.serpent.pl

Recenzja koncertu w Cafe Mięsna w Poznaniu, 28.03.2006:
"Są takie koncerty, że już po kwadransie trwania można przewidzieć, jak potoczą się (oczywiście w kategoriach 'mniej-więcej') do końca. Takie, że z grubsza wiadomo, co się stanie, po jakich poruszamy się obszarach i co muzycy mają do zaprezentowania. Taki rodzaj koncertów rzadko bywa naprawdę satysfakcjonujący. Zwłaszcza, jeśli za istotę występu na żywo przyjąć 'dzianie się' albo inaczej - nieprzewidziany bieg wypadków. Jeśli koncert jest przewidywalny, to możemy zachwycać się maestrią instrumentalistów, jakąś atmosferą albo porównywać to, co słyszymy do wersji studyjnych. Czasem to wystarcza, ale zwykle jednak nie. A na pewno nie mi. Dla mnie liczy się spontaniczność, otwartość, co nie koniecznie oznacza szaleńczą hiper-aktywność, przekręcanie rozmaitych gałek do oporu w każdą stronę, usilną chęć udziwnienia prostego dźwięku. Wystarczy to magiczne 'coś'. Wczorajszy występ Mord zdecydowanie sytuuje się na antypodach typu wzmiankowanego przeze mnie na początku. Blisko dwugodzinny występ nie pozostawia wątpliwości, co do klasy członków zespołu. A co za tym idzie do bandu jako całości. Podkreślam to, gdyż wydaje mi się, że w tym leży przyczyna tego, że nieokreślone 'coś' materializuje się podczas koncertów grupy. Komunikacja między muzykami jest tak dobra, że podejrzewam ich o telepatię. Jakby muzycy czerpali siłę z siebie nawzajem, jakby zaczątki rytmów perkusisty pobudzały basistę do wtrącenia swoich paru dźwięków, a to z kolei uruchamia gitarzystę do wypuszczenia niebanalnej melodii. No i jest jeszcze trębacz, choć odniosłem wrażenie, że nie może on znaleźć dla siebie miejsca. Trochę zabrakło mu odwagi i przez większą część wieczoru raczył nas pojedynczymi frazami. Dopiero w ostatnim kawałku i bisie zrobił użytek ze swego dęciaka (choć wtedy ani nie rozwinął skrzydeł, ani nie pokazał pazura)
Swoista reakcja łańcuchowa, jaką jest współgranie muzyków, nie ma bezpośredniego przełożenia na muzykę. Mam na myśli to, że kompozycje nie są pokazami fajerwerków, nieustannym żonglowaniem motywami. Rozwijają się powoli, narastają, zwykle za podstawę mając połamane (ale stabilne) rytmy perkusji i diabelsko głębokie linie basu. Korzystając w równej mierze z estetyki rockowego noise'u (no, było parę powalających gitarowych ścian) jak i dubu (tak, również kilka razy zakołysało, w bardzo zamglonej otoczce) tworzą coś na przecięciu kilku różnych stylistyk, bez popadania w eklektyzm. Ważną rzeczą w ich grze jest transowość, jeśli dodać komunikację prostymi emocjami, otrzymamy muzykę angażującą bez reszty. Za jakieś punkty odniesienia można by uznać na tych samych prawach Tortoise, jak i Mogwai.
Wczorajszego wieczoru natomiast kilka razy skojarzył mi się norweski zespół Salvatore. Jednak jakiekolwiek rzucanie nazwami, wyliczanki nie na wiele się zdadzą - Mordy grają co chcą. I robią to znakomicie. Podobnie, jak muzykę zespołu umieszczałbym generalnie 'pomiędzy' tak też wydaje mi się, że Mordy wyznaczają jakąś nową kategorię grania zespołowego. Grania razem, bo nie ma tu lidera i nikt nie goni szaleńczo za możliwością popisu, ale przy wyemancypowaniu się każdego z muzyków. Tak jakby zespół stanowił płaszczyznę do osobistej wypowiedzi każdego członka. Przy czym ta płaszczyzna jest wartością nadrzędną, a nie odskocznią.To może zbędne dodawać, że każdy poszczególny styl, zagrywka, inwencja korespondują z pozostałymi, ale mnie to tak dogłębnie poruszyło, że muszę o tym wspomnieć. Każdy z mnóstwa pomysłów znalazł odpowiednie miejsce w dramaturgii przebiegu zarówno całości występu, jak i każdej kompozycji z osobna. Czerpałem ogromną radość siedząc naprzeciw muzyków i czekałem na to, co się jeszcze wydarzy. Mimo tak długiego czasu trwania, muzyka ciągle mnie zaskakiwała, fascynujące było, jak utwory nabierały drugiego i trzeciego (a nawet czwartego) oddechu i skręcały w nieoczekiwanym kierunku. Dawno nie czułem się tak wciągnięty (wręcz ogarnięty, pochłonięty) w przestrzeń dźwiękową, która wydawała się bezkresna". Piotr Tkacz (http://www.nowamuzyka.pl/artykul.php?id=87)

"Czwarty album trójmiejskich Mord prezentuje się imponująco. Album trwa 73-minuty i nie zabrakło na nim kilkunastominutowych lotów. Klimat luźnych, ale przecież zdyscyplinowanych, kolektywnych jamów sprawia, iż wcale się one nie dłużą. Bazowe brzmienie rockowego tria uzupełnia cała bateria instrumentów dętych i smyczków. Ten klimat grania przypomina o całej tradycji kameralistyczno-jazz(post)rockowego agit pop - Henry Cow z lat 70., czy współczesne formacje skupione wokół montrealskiego Constellation. Mordy szybko jednak łapią konkretny, podrasowany elektroniką funk-dubowo-afrobeatowy groove, a niekiedy hiphopową intonację. Wychodzi im to znakomicie. Wtedy mają coś z ducha postpunkowych kolektywów lat 80., jak choćby Pop Group. Z tym, że mniej, niż kiedyś jest gitarowego hałasu, a jeśli, to smaczki w duchu Velvet Underground i Sonic Youth. Jeśli dodać do tego - wrzucane na zasadzie cytatów - sample z Sun Ra, Coltrane'a, Hendrixa, w odniesieniach Mord odnajdujemy całą encyklopedię żarliwego muzycznego undergroundu. Tak zresztą podpowiada enigmatyczny tytuł, który należałoby chyba tłumaczyć jako "antropologię według Mord". Innymi słowy, to ich mapa muzycznej wrażliwości, ożywiona w kolektywnym graniu i przeciwstawiona "ideologii zysku", przed którą ostrzegają w tekstach."
Rafał Księżyk (Aktivist 11.2004)

"Zagrali muzykę, która z pewnością ma wyraźne odniesienia do historii rocka, ale naśladownictwem na sto procent nie jest. Mordy zagrali instrumentalny głównie repertuar, bardzo specyficznie brzmiący, mocno zakorzeniony w pierwszej awangardzie rockowej - pokręcone pseudocountrowe akordy kojarzyły się z Cpt. Beefheart, melodyjność przełamana dysonansami z Velvet Underground, transowa gra sekcji z Can. Ten amalgamat okazał się jednak spójny, więc zespół może już mówić z dumą, że dopracował się własnego brzmienia" Tomasz Rozwadowski, Dziennik Bałtycki, 16.01.2003

"To nie jest rock (rock przecież umarł) tylko rock z wyobraźnią, który ma ambicje przeskoczyć wszystkich myślących o rocku konserwatywnie.(...) Nie jest to płyta jazzowa, nie jest rockowa, nie jest swingowa, nie została nagrana w roku 2000, ani w latach 70. Jest po prostu bardzo dobra płytą i powinna znaleźć się na półce każdego otwartego na wesołe i sprawnie zagrane fuzje wymykające się spod kontroli." Antena Krzyku Magazyn Kultury Kultowej nr3/4 2000

"Po wysłuchaniu NORMALFORMY czujemy się pełni pozytywnej energii promieniującej z głośników przez całe 53 minuty", Gazeta Wyborcza, lipiec 2000

"Nagrali inteligentny , nowoczesny , wymykający się sztampie rockowy album,"
MACHINA, czerwiec 2000 nr 6

"Abstrakcyjna atmosfera, improwizatorska swoboda, jazzowy feeling, dubowo-nowobrzmieniowy szlif (...)," Antena Krzyku Magazyn Kultury Kultowej nr 2/2000

"Ostrzegam jednak - to nie jest margines muzyki rockowej - to jest margines tego marginesu." Gazeta Wyborcza, czerwiec 2000 DY NORMALORMA

"Alternatywny rock ma się dobrze na tej płycie. Niemal wszystkie energie muzyczne, odciągające nas od codziennej nawałnicy perfidnych komercyjnych pułapek, znajdują sobie na debiutanckiej płycie Mord jakieś ciepłe miejsce. Panowie z tego zespołu gustują w transowych klimatach wciągających w stany funkowego odrętwienia, a przerywane jest to od czasu do czasu lekkimi muzycznymi łaskotkami... Jednak Mordy to zespół o ściśle określonej estetyce. Dominuje w niej krótki i zwięzły riff basowy, wokół którego zespól tworzy ciekawe faktury aranżacyjne, służące urozmaicaniu wspomnianego ogólnego „transu”. Muzyka na płycie Normalforma zdaje się lawirować na granicy subtelnego świrowania i snu. Wydaje się, że zespół musi z siebie wyrzucić jakiś potężny nadmiar prostej muzycznej energii i nie chce bawić się w konstruowanie skomplikowanej muzycznej formy. Muzykom wystarcza tworzenie nastroju."
KRZYSZTOF CELIŃSKI, http://www.terazrock.pl/cd.php?CdId=393

"Na pewno bardzo istotnym elementem jest ciekawa, gęsta gra perkusisty Bartłomieja Adamczaka, który na całym albumie wykonał świetna robotę. Saksofonowe popisy dominują w utworach Morskie opowieści i Fruits. Cechuje je przygnębiająca atmosfera, którą w efektowny sposób kreują wszyscy instrumentaliści grupy... W numerach takich jak Deszcz czy Samurajski liryczne fragmenty płynnie przechodzą w mocno brzmiące, a wszystko ma aurę pewnej tajemniczości. W jednym z fajniejszych kawałków płyty - Z mózgu, gitary lamentują w taki sposób, że aż przechodzą ciarki. Utwory „nie tylko instrumentalne”, Dyskretny urok klasy średniej i Zmora, przypominają ostrzejsze, hałaśliwe fragmenty Normalformy. "
ŁUKASZ WEWIÓR, http://www.terazrock.pl/cd.php?CdId=40


MORDY KONTAKT:
++ 48 512 418 036___Grzegorz___gegoryweli@wp.pl
++ 48 508 237 546___Bartek___bardadam@wp.pl